20.07.2020

Do pracy nie idę, zostaję w domu i czytam czwarty tom dzienników SM. Podczytuję też w różnych książkach to i owo o Sokratesie. Próbuję odnaleźć dawno opuszczone szlaki. Staram się mieć w tym świecie coś jakby oryginalną osobowość i własne zdanie. Charakter. Tymczasem na spotkaniu w niedzielę raczej się wygłupiam przesadnie, mam za duża łatwość w kontaktach z ludźmi, bez pardonu zadaję pytania, bo interesują mnie odpowiedzi, jakbym sam był na tym świecie, a nie w towarzystwie. Nie pamiętam za dobrze powrotu do domu, może lepiej nie pamiętać. Z jednej strony dobrze kogoś nowego poznać, z drugiej warto przypomnieć sobie o umiejętności utrzymywania dystansu i pewnej wstrzemięźliwości. Zastanawiająca jest moja bezkarność. A może to tylko mi wydaje się, że popełniam głupstwa.

Wróciłem na siłownię, gram z L. w ping - ponga i badminton, niezbyt profesjonalne. Cały czerwiec i lipiec deszcze, raczej chłodno jak na tę porę roku. Do domu wracam często przemoknięty i od razu pakuję się pod prysznic. Szukam w sobie poezji. Odlepiłem się od filmów. Mam niespotykaną od dawna ochotę na literaturę piękną, zadowalam się jednak kompulsywnym czytaniem starczych dzienników. Ciągle chyba coś od siebie odsuwam, coś czym powinienem zająć się natychmiast. Przesiadywanie w pracy doprowadza mnie do szewskiej pasji, mam ochotę wstać i wyjść, nie wrócić już. Irytuje mnie trajkotanie radia i koleżanek. H. odnowiła dostęp do wyborczej, więc znów, po paru miesiącach przeznaczam większość czasu spędzanego w „pracy” na jej lekturę, przede wszystkim na dział kulturalny. Różne inne strony zablokowałem, przede wszystkim te „informacyjne”, miałem kilkumiesięczny powrót do tego szrotu, nic już tego nie usprawiedliwia. Mam też po dziurki w nosie Krytyki Politycznej i paru innych portali, w szczególności wszelkich artykułów o globalnym ociepleniu. Chciałbym odlepić się od polityki, wszelkiej bieżączki, czytać o Sokratesie i XVII wiecznym malarstwie niderlandzkim i przede wszystkim myśleć. Przypomnieć sobie tę największą namiętność: myślenie.

Na wakacje za granicę w tym roku nie pojadę, zadowolę się pobytem w górach i w Warszawie. Wczoraj zadzwoniłem do D. pierwszy raz od dwóch miesięcy. Nie jestem przekonany, czy jest mi to w ogóle do czegoś potrzebne. Przypomina mi to tylko nieciekawe środowisko, w którym tkwiłem bezwolnie i w rezygnacji przez kilka lat. Staram się konsekwentnie odcinać od byle czego i byle kogo. Ale to wraca jak bumerang. Ciężko zastąpić tę mierność czymś wartościowszym.

M., którego niedawno poznałem, nie mógł się w niedzielę nadziwić, skąd ja się urwałem: jak można mieszkać tyle lat w Warszawie i nigdy nie umówić się na seks? Jak można być w dwóch kilkuletnich związkach? No niesamowite. Przyleciałem na tę planetę z innego wszechświata. Zasmuca mnie to niezrozumienie.

Byłem też u U. na tarasie i było bardzo przyjemnie. Przyniosłem lody i piliśmy kawę. Ta znacznie dojrzalsza ode mnie kobieta czyta książki, o których dobrze mówię. Jestem tym mile zaskoczony, widać potrafię czymś zaciekawić.

Koronawirus chwilowo nikogo nie obchodzi.


3 komentarze:

  1. Dojrzałe kobiety lubią ładnych chłopców.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale z Ciebie oryginał!
    Ciekawe ile w tym prawdy, a ile aberracji wynikających z autopercepcji?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.