Szary
dzień wypełniony lekturą. Czytam „Wolność, równość,
przemoc” Agaty Sikory. Łapczywie łapię chwile, gdy wychodzi
słońce, przeciągam się i grzeje stopy. Spacer po wałach, przez
boisko, chłodno. Rozmowa telefoniczna z H. i z D. D. nic nie robi
sobie z nastrojów w społeczeństwie, nudzi się sam ze sobą, więc
spotyka dawno nie widzianych znajomych, przysypia u nich i uprawia
seks, w parze, w trójkątach... Nie mogę się zdecydować, czy mu
zazdroszczę, czy mi to by było do czegoś potrzebne. Kiedy inni
robią co chcą, czujesz, że zostajesz w tyle. Samo z siebie to do
mnie nie przychodzi i nie chciałbym, żeby przychodziło, nie
chciałbym tego potrzebować, myśleć o tym, frustrować się. Może
z 5, 10 lat temu to by było na miejscu, ale wtedy mnie nie ciągnęło,
a teraz mam raczej potrzebę stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa.
Zawsze chciałem przede wszystkim kochać, najlepiej na wyłączność.
Najważniejsze to mieć przyjaciół i dbać o nich.
Obkupiłem
się w kolejną porcję gazet. W Żabce panny za pleksiglasową
przegrodą wskazują na woreczki-rękawice przy wejściu. Sobota,
okolice zmroku, na boisku z 5, 6 dzieci. Ulice puste. Makarony
zakitrane, suplementy w szafkach poupychane, ludziom nie pozostaje
już nic poza odbywaniem kwarantanny. Ciekawe, co ludzie ze sobą
robią, zmuszeni do swojego towarzystwa. Konwersuję z sąsiadem
Portugalczykiem. Suwam palcem po grindrowych profilach w dół i w
górę i nie znajduję tam nikogo dla siebie. Nawet jeśli ktoś coś
sobą reprezentuje, to chyba stara się to ukryć przed światem
gejów z telefonu. Gdybym tylko mógł, codziennie rano jechałbym
rowerem na siłownię, w weekendy na basen i umawiał, poznawał,
rozmawiał. Tak mi się przynajmniej wydaje. Tymczasem czytam,
średnio do tego przekonany.
Gdzieżeś
o cudowna miłości, tak dawno mnie nie odwiedzałaś, już chyba nie
pamiętam co ze sobą niesiesz. Zapomniałem cię, oglądanie zdjęć
mi nie pomaga. Jest na nich ten chłopiec, który przez 5 lat
rozrastał się przy mnie w mężczyznę, wyrastały mu pierwsze
włosy na klatce piersiowej, bardzo był humorzasty i gwałtowny,
uprawianie z nim miłości to były nieraz 2, 3 godziny... Bardzo
mnie kochał i nie bardzo rozumiał co się ze mną dzieje. Od lat
nie mamy ze sobą kontaktu. Od lat szukam jego śladów w każdym
mężczyźnie, którego spotykam. Wiele się przez ten czas wydarzyło
i bardzo się zdążyłem pogubić, odnaleźć, zgubić ponownie...
Czasem
niepokoi mnie myśl, że przyciągałem ludzi głównie urodą, a ta
przecież nie jest wieczna. Jeśli to prawda, to dalej się już tak
nie da. Niestety rzadko spotyka się kogoś, kto potrafi przebić się
przez twarz i ciało, powszechna jest ta postawa, właściwie
ucieczkowa postawa. I na tym zawsze traciłem, bo byłem na tyle
dezorientująco ładny, że nie zasługiwałem już na trzeźwe
spojrzenie. A teraz już jestem pełen obaw w kwestii poznawania
ludzi, bo nie chcę już nikogo rozczarowywać, nawet jeśli to nie
moja wina, lecz czyichś nieuzasadnionych oczekiwań. To bardzo
ważne, żeby o tym pamiętać: nie mieć oczekiwań. Wtedy zamiast
odhaczania punktów pojawia się pole dla zaskoczeń i wdzięczności.
I nie planować, bo z planów panbóg się śmieje, serio serio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.