22.03.2020


Nareszcie doszła paczka z książkami. Idę do paczkomatu w ostatnich promieniach czerwonego słońca, jest chłodno. Na długiej ulicy otoczonej blokami nie widzę nikogo. Jest zupełnie pusto. Przejeżdża samochód straży miejskiej, przez głośnik idzie zachęta do niewychodzenia z domów. Jestem jedyną osobą w zasięgu wzroku, więc to jest komunikat kierowany do mnie. Samochód mija mnie i głos cichnie.
Cały dzień lektury przerywanej posiłkami. Nikogo mi nie brakuje. Podoba mi się, że nie muszę się kąpać. Jeszcze nie osiągnąłem stanu utraty ego w lekturze, ale pracuję nad tym. Dzisiaj Agata Sikora i Newsweek, który kupuję raz do roku, na co dzień sięgając po Politykę. Mam też Tygodnik Powszechny i weekendowe wydanie Gazety Wyborczej. Nie mam nic innego do roboty a i tak brakuje mi czasu, żeby uporać się ze stosem makulatury. Dzisiaj też 12 nowych książek, w tym wspaniałe skarby: „Własny pokój” Virginii Woolf, „Listy do młodego poety” Rilkego, eseje Pasoliniego.
Obserwuje uważnie swoje stany psychiczne. Zastanawia mnie moja poczytalność, aczkolwiek należy zaznaczyć, że mam tu dość wyśrubowane standardy. Pytam sam siebie: po co to czytasz? Dlaczego akurat to? Muszę sobie przypomnieć, kim jestem, to jest właśnie czas na to. Zamierzam sięgnąć po moje stare blogi. Chciałbym sobie przypomnieć, co to znaczy „mieć wyobraźnię”. W ostatnim czasie moją osobowość kształtowały arkusze excela. Po kilku dniach leżenia i czytania od samego doniesienia paczki z książkami do mieszkania drżą mi ramiona i dłonie, i do tej pory nie mogą się uspokoić. Mam wrażenie, że bezczynność mi służy i jest w istocie czasem wielkiego czynu. Bardzo też się zrobiłem łakomy, dużo jem i mało się ruszam. To by się zgadzało ze wcześniejszymi obserwacjami: gdy ruszam się dużo – nie jestem głodny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.