26.03.2020


Jak to z mężczyznami było? Jestem już w takim wieku, kiedy posiada się jakąś przeszłość i dobrze by było z tej przeszłości wyciągać wnioski.
W uczuciach jestem stały. Stały nadmiernie. Oba moje kilkuletnie związki powinny były skończyć się gdzieś na półmetku. Widząc, że coś nie funkcjonuje można starać się to zmienić tak, by zaczęło funkcjonować, lub relację uciąć. Chyba bardzo chciałem sobie udowodnić, że jestem dorosły, że potrafię rozwiązywać problemy nie uciekając i że warto podtrzymywać relacje w świecie gejów, którym stosunkowo łatwo przychodzą rozstania.
Pierwszy związek, pięcioletni, na przełomie szkoły średniej i studiów, miał naturę latynoską. Po pierwsze ze względu na stężenie namiętności, po drugie z uwagi na latynoską urodę i temperament mojego partnera. Było to właściwie 5 lat kłótni, rozstań, powrotów, ukrywania wszystkiego przed otoczeniem (co dodatkowo podgrzewało atmosferę między nami), jazd psychicznych, wspólnych uniesień różnego rodzaju. Latynos do tej pory mi się śni i są to bardzo przyjemne sny, w których czuję, że kocham i jestem kochany. Niestety nasze ówcześnie dość niskie kompetencje komunikacyjne nie pozwoliły nam spędzić ze sobą życia, co zresztą nie jest szczególnie dziwne, skoro wszystko się zaczęło, gdy mieliśmy po 16 lat. I tak te wspólne 5 lat były ewenementem w gejowskim świecie. Co, jak po latach przyznaję, nie jest też szczególnym powodem do dumy. Kontaktu ze sobą nie mamy, wiem tyle, że latynos pracuje w korpo i nałogowo oddaje się ćwiczeniom fizycznym.
Drugi związek trwał lat 6 lub 7 (ciężko mi się zdecydować) i był pod wieloma względami przeciwieństwem pierwszego. Zaczął się gdy kończyłem studia i zakończył stosunkowo niedawno. Zdarza się, że spotykamy kogoś na pierwszy rzut oka bardzo fajnego, serdecznego itd. Brat łata. I rzeczywiście jest bardzo sympatycznie, wręcz papuśnie. I tak to jakoś leci, lata mijają trochę zbyt szybko. Jest zbyt łatwo. Letnio. Ale kiedy zdarza się naprawdę groźna sytuacja – okazuje się, że twój partner jest po prostu dużym dzieckiem. Nie rozumie co się dzieje. A do tego pewne braki, jak się okazało po czasie, uzupełnia sobie poza związkiem. Rozstanie było koszmarne i wychodziłem z tego psychicznie przez okrągły rok. Obecnie w każdej chwili mogę sprawdzić na mapie w telefonie, gdzie się mój były akurat znajduje, co przyjmuję z godną szacunku obojętnością, bo wynika to z dużej pracy nad sobą. Jakoś się zakolegowaliśmy.
Od czasu rozstania:
Starszy ode mnie o dekadę A., kolega z pracy, któremu zależało na wejściu ze mną w bliższe stosunki. Kłębek nerwic. Ezoteryk kolekcjonujący posążki Buddy. Przykład łudzenia się starszych panów, że oto znajdą sobie, po tym jak już wybawili, młodszego. A, no tak, przede wszystkim niepokojąca słabość do alkoholu, może już alkoholizm. Po co mi to?
Później J., kolega koleżanki. Człowiek z wieloma problemami, przede wszystkim finansowymi, ale nie tylko. Po trzecim spotkaniu zadzwonił do mnie z japą, bo przez cały dzień się do niego nie odezwałem, całkiem serio zaczął mi robić awanturę. Po co mi to?
Później zrobiłem sobie konto na fellow. Najpierw spotkanie z kimś, kto był ogrodnikiem, czy zoologiem i w ogóle nie potrafił utrzymywać kontaktu wzrokowego, tzn. mówiąc do mnie patrzył wszędzie tylko nie na mnie. 36 latek, który właśnie stwierdził, że jest gejem, więc rozstał się z dziewczyną. Lepiej późno nic wcale. Najlepsze co mogłem mu zrobić, to grzecznie odmówić następnego spotkania, co też uczyniłem. Nauczony doświadczeniem wiem, że czasem najlepiej skończyć coś zanim się jeszcze zaczęło.
Następne spotkanie z również starszym ode mnie kolesiem. Dezorientacja. Pewny siebie, przedsiębiorczy, własne firmy, wykształcenie, własne zdanie, niezależność, różne talenty i umiejętności praktyczne. Wow, zaimponowało mi to. Dość szybko wyszły na wierzch skłonności autorytarne. Koleś w drugim miesiącu znajomości ma gotowy przepis na mnie: oświadcza, że „nie zgadza się” na moją ścieżkę zawodową. Hola hola. Poza tym dwa razy mnie uderza, ponieważ „powiedziałem coś głupiego”. Po drugiem razie dostaję niemal ataku paniki, zabieram czym prędzej swoje rzeczy i zwiewam. Boję się wrócić po rower, który zostawiłem na balkonie. Ja pierdolę. Zarazem, do czasu, takiego poczucia bezpieczeństwa nikt mi nie dał. Najwyraźniej miałoby ono swoją wysoką cenę.
Wypisałem się z fellow.
Także tego. Przekroczyłem trzydziestkę. Właściwie to czuję się całkiem fajny i nie mam kompleksów. Chciałbym pochodzić na siłownię, żeby poczuć się jeszcze pewniej. Zastanawiam się, czy powinienem „uprawiać seks”. Mógłbym. No ale nie wiem. Na pewno nie z kimś przypadkowym. Poza tym wiem, że to miłość jest warta zachodu a nie chwilowe wypełnienie tyłka. To o miłość trudno. Wielu ludzi do miłości nie jest w ogóle zdolna. Seks, jeśli się zdecyduję, mogę zaaranżować w 15 minut. I ludzie tak funkcjonują. Może coś przy okazji tracą? Hmm.
Zrobiłem sobie konto na grindrze, z którego nigdy do tej pory nie korzystałem. Nie mam zdjęcia, przyglądam się innym. Ciężko zdecydować, do kogo się odezwać, skoro nie ma opisów. A na zdjęciach narcyzi w tropikach. W końcu się przełamię.
Nigdzie dzisiaj nie wyszedłem, a odosobnienie skłania do takich właśnie introspekcji-retrospekcji. Nic się nie dzieje. Obejrzałem dwa filmy. Poczytałem. Posprzątałem. Na jakieś dwie godziny dałem się ponieść fali korona-newsów w internecie. Jutro idę do pracy sprawdzić co się dzieje. Oglądając na yt relacje SkyNews ze szpitali we Włoszech wspominam mój pobyt w Lombardii w poprzednie wakacje. Szczególnie przypadły mi do gustu Bergamo i Pawia. Teraz jest to epicentrum zarazy.
Świat jest za szybą, za ekranem telewizora, za monitorem komputera, za „gorilla glass” smartfona. Żyjemy w wielkiej symulacji.

2 komentarze:

  1. Nigdy bym takiego wpisu u siebie nie wrzucił.
    Nie chciałbym się tak odsłaniać.
    No i chyba zwyczajnie nie lubię wyciągać wniosków z własnej przeszłości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam poczucia jakiegoś dużego odsłonięcia się, to nic wstydliwego, że nas ktoś uderzył, niech się wstydzi on a nie ofiara. O takich rzeczach trzeba mówić i pisać, a najgorzej gnieść w sobie w samotności.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.